niedziela, 20 września 2009

Przez Lwow do Polski

Z Moskwy do Lwowa jechalismy juz "tylko" 24 godziny.
Jeden dzien poswiecilismy na zwiedzanie Lwowa. Strasznie mi sie to miasto spodobalo. Ze tez wczesniej tam nie bylam, przeciez to tak blisko.

W drodze do Lwowa pociag mial dluzszy postoj w Kijowie. Na dworcu byly tlumy babuszek sprzedajacych ukrainskie specjaly.

Kijowski dworzec.
Jedna z babuszek.

Lwowski dworzec.

Piwko na lwowskim rynku. Podobnie jak na gliwickim rynku, tylko ceny 3 razy nizsze :-)

Cmentarz Orlat Lwowskich.

Cmentarz Orlat.


Ze Lwowa juz tylko rzut kamieniem do polskiej granicy, stamtad do Przemysla i nastepnym pociagiem do domu.

"Chinczyki" na polskiej ziemi.

Po 225 dniach wrocilismy do Polski.


Powrot z Tajwanu zajal nam 86 dni.

W tym czasie spedzilismy 235 godzin w pociagach, 171h w autobusach i 11h w samolotach.

Czyli lacznie prawie 18 dni w srodkach transportu!!!


Juz sie nie moge doczekac nastepnej wyprawy :-)



czwartek, 17 września 2009

Moskwa

Pozdroz koleja transsyberyjska konczy sie na dworcu Jaroslawskim w Moskwie. Tam czekala na nas Rina, znajoma z Tajwanu. Wspaniale nas przyjela w swoim miescie. Na powitanie ugotowala pyszny barszcz i w ogole codziennie nam pysznosci przygotowywala. Oprowadzala nas tez po Moskwie i zaprosila na dacze za miasto.
To sie nazywa slowianska goscinnosc.

U Riny.


Prawie 5 dni spedzilismy w Moskwie. Pierwszego dnia wybralismy sie na Kreml , Plac Czerwony i do mauzoleum Lenina. Pozniej do Muzeum Sztuk Pieknych im. Puszkina, na ulice Arbat, a wieczorem do Parku победы czyli Zwyciestwa z fontannami oswietlonymi na czerwono.

"car puszka" czyli carska armata na Kremlu

Zlote kopuly gorujace nad Kremlem.

Sobor Zwiastowania na Kremlu.

царь колокол

Cerkiew Chrystusa Zbawiciela.

Ulica Arbat.

Rosyjski McDonald's

Jedna z siedmiu siostr Stalina w Moskwie i "kuzynka" Palacu Kultury i Nauki w Warszawie.

Stacje moskiewskiego metra sa przesliczne. Na wiekszosci z nich sa mozaiki i malowidla przedstawiajace momenty z rosyjskiej historii. Oswietlone sa stylowymi lampami i ozdobnymi zyrandolami.

Park Zwyciestwa.


Drugiego dnia pojechalismy na dacze, poznalismy rodzicow Riny, ktorzy okazali sie tak samo goscinni jak ona. Na daczy poszlismy do "banii" (rosyjskiej sauny) i zrobilismy grilla.

Obiad na daczy.

Jezioro w poblizu daczy.


Nastepnego dnia poplynelismy na rejs po rzece Moskwie.
Wieczorem...jako ze byl to ostatni wieczor w Moskwie, no i po polnocy Ola "postarzala sie", musielismy to uczcic...
Z tego powodu nastepnego dnia zdazylismy juz tylko zwiedzic Klasztor Nowodiewiczy i cmentarz obok, na ktorym sa pochowane wazne osobistosci i artysci.
Statkiem po Moskwie.

Pomnik Piotra Wielkiego.

Widok na Kreml.

Kolejna siostra Stalina.

Cerkiew Wasyla Blogoslawionego.

Na Placu Czerwonym.

GUM - obecnie ekskluzywne centrum handlowe, kiedys panstwowy sklep, w ktorym mozna bylo dostac to czego nie bylo w innych sklepach.

Kрасная Площадь czyli Plac Czerwony.

Kilometr zero, stad liczy sie odleglosci w Rosji.

Plac Czerwony by night.

Grob Jelcyna.

Nadszedl czas, kiedy trzeba bylo pozegnac sie z Rina i znowu wsiasc do pociagu jadacego na zachod.



piątek, 11 września 2009

Transsyberyjskie koleje

Po 3 dniach trzeba bylo wyspe opuscic i wracac do Irkucka, a stamtad jechac dalej do Moskwy.
Wsiedlismy do pociagu o nazwie "Bajkal", relacji Irkuck-Moskwa i rozpoczelismy 78-godzinna podroz.
Trafila nam sie bardzo mila i zabawna pani prowodniczka, bardzo dbajaca o swoich pasazerow.
W kazdym wagonie sa 2 prowodnice, gdy jedna pracuje, druga odpoczywa. Dbaja one o porzadek, 2 razy dziennie odkurzaja, sprzataja toalety, pilnuja aby w samowarze byla gorace woda, sprzedaja kawe, herbate i slodycze oraz budza pasazerow przed stacja, na ktorej maja wysiasc.
Kilka razy dziennie pociag zatrzymuje sie na 20-30 minut. W tym czasie mozna wyskoczyc na zewnatrz, zacerpnac swiezego powietrza i kupic prowiant u babuszek.
W pociagu dziala radio "Zeleznyje dorogi", w ktorym leca stare rosyjskie hity, a czasami tez zagraniczne. Takze jest wesolo. Chociaz wielkiego picia wodki, o jakim slyszalam nie ma. Ludzie raczej spokojni. Czasami piwo wypija.
Jednego wieczora poznalismy Kostie mieszkajacego za kolem podbiegunowym, gdzie jak mowil przez 3 miesiace w roku jest zimno, a przez 9 jeszcze zimniej :-) Zaprosil nas do siebie, ale przed tymi odwiedzinami trzeba bedzie przejsc jakies hartowanie.

W pociagu do Moskwy.

Zelazne drogi...

Na jednej ze stacji. W trakcie dluzszego postoju mozna dokonac zakupow u babuszek.



Widoki za oknem sie nie zmieniaja. Caly czas lasy pola, rzeki, czasami jakies miasteczko. Czytami ksiazki i gazety, gramy w karty, spimy i jemy i obserwujemy slupki odliczajace odleglosc do Moskwy. I tak sobie czas mija.

...Krasnojarsk...

...Mariinsk...

...Nowosibirsk...

...Barabinsk...

...Omsk...

...Jekaterinburg...

...Perm...

Kolejne stacje pojawiaja sie i znikaja.

Za Jekaterinburgiem, po 52 godzinach jazdy minelismy slupek oznaczajacy 1777km do Moskwy, a przy nim cokol symbolizujacy granice kontynentow.

No to zegnaj Azjo i witaj Europo!!!



czwartek, 10 września 2009

Rosja-Syberia i Bajkal

Przekroczylismy granice i od razu zniknela chinska zabudowa i skosni ludzie.
W Zabajkalsku na dworcu kupilismy bilety do Czity, w sklepie kielbase, chleb, ogorki i wodke i w pociagu rozpoczelismy uczte. Jak dzieci cieszylismy sie wcinajac kielbase i chleb, ktorych tak dawno nie jedlismy... Ryzu i noodli mielismy juz dosyc.
W pociagu przezylismy szok. W koncu mielismy miejsca lezace. Poza tym pociag byl czysciutki, zadbany. W kazdym wagonie prowodnica dba o to, aby pasazerom bylo jak najlepiej. Tak to mozna podrozowac. Nalezy wspomniec, ze jechalismy plackartem czyli trzecia, najtansza klasa. Jest jeszcze czwarta klasa obszczyj, ale dostepna tylko na krotkich dystansach.

Pierwsze rosyjkie widoki.


Podroz do Czity minela szybciej niz sie spodziewalismy, a to dlatego ze nie zrozumielismy, gdy pani w kasie podawala godzine przyjazdu. W Rosji wszystkie pociagi kursuja wg czasu moskiewskiego. Taki czas tez pokazuja zegary na dworcach i w pociagach. Troche mozna sie w tym pogubic. Pociag z Zabajkalska odjezdzal o 14 czasu moskiewskiego, podczas gdy na miejscu byla juz 19 i prawie ciemno.
Gdy przyjechalismy do Czity, zegar dworcowy pokazywal 1.30 w nocy, a za oknem zupelnie jasno. Pomieszanie z poplataniem, ale taki system jest niezbedny w tak duzym kraju.
Pozniej w czasie podrozy do Moskwy Ola jechala na czasie irkuckim, znajomi Polacy przestawiali zegarki o godzine za kazdym razem, gdy wjezdzalismy w nowa strefe czasowa, a ja od razu przestawilam sie na czas moskiewski.
Pamietaj!!! gdy w rosyjskim pociagu pytasz o godzine, powiedz o jaka strefe czasowa ci chodzi :-)
W Czicie spedzilismy caly dzien, bo pociag do Irkucka odjezdzal wieczorem, wiec pozwiedzalismy miasto.
Plac Lenina. Wieczorem zbieraja sie tu grupki mlodziezy i pija w ukryciu, bo publicznie нельзя.

Cerkiew przy dworcu w Czicie.

Trzeba bylo ekspresowo odswiezyc zapomniany rosyjski, bo po angielsku tutaj nikt nie mowi.
Wieczorem wyjechalismy z Czity i po 18 godzinach dojechalismy do Irkucka.
Zaczelismy zamarzac. Po kilku miesiacach w temperaturze nie spadajacej ponizej 30 stopni, te kilkanascie w Irkucku to szok termiczny. Przeskok z tropikow na Syberie to nie najlepszy pomysl.
Zakladamy na siebie wszystko co mamy i zgrzytamy zebami.

W pociagu miedzy Czita i Irkuckiem.

W tym samym pociagu.

Jedna z glownych ulic w Irkucku: ul. Karola Marksa :-) prawie jak w domu...

W Polsce wielblady oglada sie w zoo, a w Irkucku na ulicach...


Jak sie jest w Irkucku to trzeba zobaczyc Bajkal. My w tym celu wybralismy wioske Huzyr na wyspie Olhon.
Na wyspe plynie sie promem.

Olhon-duza wyspa na wielkim jeziorze, ale ma tylko 4 malutkie wioski. Miejsce doskonale na relaks. Poza spacerami i zbieraniem grzybow nie ma tam za bardzo co robic. Mozna sie jeszcze kapac w jeziorze, ale przy tutejszej temperaturze to raczej sport ekstremalny. Bylo jeszcze zimniej niz w Irkucku. Kupilismy rekawiczki i czapki.

W domku mimo ogrzewania bylo z 15 stopni, dopiero trzeciego dnia zaczelo sie robic cieplej.
W osrodku (w ktorym poza 1 Niemcem bylismy jedynymi turystami) byla bania wiec mozna bylo sie ogrzac, a potem lodowaty prysznic. Bania to taka rosyjska sauna.

Na bajkalskiej plazy, zamiast bikini kurtka i rekawiczki :-)

Nic tak nie smakuje nad brzegiem Bajkalu jak берег байкала :-)

берег байкала=brzeg Bajkalu


Jednego dnia wraz z Djalalem, nowopoznanym Iranczykiem, i jego rosyjska kolezanka wynajelismy jeepa i objechalismy polnocna czesc wyspy. Kierowca Siergiej, z pochodzenia Polak, bo dziadka z Polski zeslali do gulagu, mowil tylko po rosyjsku, ale dalo sie go zrozumiec.

Jechalismy jeepem z 1952r. po piaszczystych lesnych drogach. Pogoda nam sie udala, caly czas slonecznie, tylko zimno oczywiscie.

Siergiej byl bardzo zabawny, powtarzal, ze "чай не водка, много не выпиешь". Zabral nas na klify, a na lunch przygotowal ognisko i upiekl na nim omula. Do tego nazbieralismy grzybow i tez je upieklismy. PYSZNOSCI

Siergiej przygotowuje ryby do pieczenia.

Gotowanie wody na herbate.

Nasze jedzonko.

Nowy patent na kran.

Zachod slonca nad Huzyrem.


A ponizej bajkalskie widoki.















Stacja meteorologiczna na polnocno-wschodnim krancu wyspy.