Takiego syfu jak na ulicach
Prawie jak SHELL...
Pokrecilismy sie po miescie, zobaczylismy museum Tuol Sleng umieszczone w dawnym wiezieniu, gdzie za czasow rezimu Czerwonych Khmerow w latach 70 torturowano ludzi.
Tuol Sleng.
Jedna z wielu swiatyn w Phnom Penh.
Pomnik niepodleglosci.
Postanowilismy zwiedzic kambodzanskie wybrzeze. W tym celu udalismy sie do Sihanouk Ville na poludniu kraju. Czas odnowic opalenizne, poplywac w morzu i troche poleniuchowac po intensywnym zwiedzaniu.
Tutejsza plaza to cos w rodzaju salonu kosmetycznego. Co chwile podchodza dziewczyny oferujace manicure, pedicure, depilacje, masaze i inne zabiegi.
W niektorych barach na plazy caly dzien trwa Happy Hour, piwo za 0,50$ i drinki za 1,50$ :)
Zachod slonca na "naszej" plazy...
Natknelismy sie na rosyjska knajpe. Maja barszcz, gulasz i pierogi z miesem. Wlasciciel obiecal dla nas zrobic z ziemniakami. I jeszcze maja samogon-wodke z ryzu, 65%, ktora sami produkuja.
Pobyt nam sie troche przedluzyl, Lukasz sie pochorowal. Malaria to nie jest, ale lepiej poczekac z dalsza podroza.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz