piątek, 27 lutego 2009

Polowanie na rowery

Kampus naszej uczelni jest ogromny i posiada praktycznie wszystko niezbędne do życia. Właściwie możnaby tutaj żyć bez wychodzenia na zewnątrz. Jak na złość nasz akademik i budynek College of Management, w którym mamy większość zajęć, znajdują się na dwóch przeciwległych końcach i dreptanie tam, zwłaszcza kilka razy dziennie jest bardzo uciążliwe. Dlatego też głównym środkiem lokomocji na kampusie jest rower. Codziennie alejkami kampusowymi mkną tysiące rowerów i czasami rodzi się pytanie jak to możliwe, że nie ma tutaj wypadków, skoro oni nie przestrzegają żadnych zasad ruchu drogowego.
W końcu i ja zostałam właścicielką wspomnianego pojazdu, a zdobycie go było ciekawą przygodą. Oczywiście można było iść do sklepu i kupić nowy rower za ok 1800 TWD, czyli ok 180PLN, ale po co skoro używany rower można kupić za 40 zł. Problem tylko w tym, że trzeba wstać bardzo wcześnie.
Uczelnia co jakiś czas organizuje giełdę używanych rowerów. Cena każdego z nich wynosi 400 dolarów tajwańskich (40zł), a warunki zakupu to „kto pierwszy ten lepszy”. Kolejka chętnych do kupna roweru zaczyna się ustawiać w środku nocy. My tego dnia wstaliśmy o 4 rano i przed 5 dotarliśmy na miejsce. Musieliśmy czekać do 7, ponieważ wtedy otworzyli „sklep” i zaczęli wydawać numerki. Czas oczekiwania upłynął dość szybko, gdyż byliśmy dobrze przygotowani. Zaopatrzyliśmy się w syrop z rogów renifera, napój 25-procentowy, używany tutaj jako syrop. I tak sobie czas płynął przy syropie z Coca-colą:) O 7 otrzymaliśmy w końcu numerki. Dzięki temu, że byliśmy tam tak wcześnie dostaliśmy numery 68-71, czyli 67 osób było tu jeszcze wcześniej niż myJ Łącznie było ponad 400 osób, więc można powiedzieć, że byliśmy w czołówce. Cała zabawa polegała na tym, że wpuszczali nas do magazynu z rowerami po 10 osób i mieliśmy sobie wybrać wehikuł, który nam odpowiada. Mój wybór nie okazał się zbyt trafny, gdyż po przejechaniu kampusu zaczął spadać łańcuch. Nie miało sensu ciągłe naprawianie go, bo i tak po 50 metrach znowu spadał. Chciałam wymienić rower, ale okazało się, że wszystkie już zostały sprzedane, więc jedynie naciągnęli łańcuch i póki co nie spada. Mam nadzieje, że do końca semestru będzie działał.

Zwłoki na płocie...zjawisko napotkane na kampusie o 4 nad ranem.


Studenci żądni rowerów.


Czekamy i jest nam wesoło.

Trochę niewyraźnie dziś wyglądasz. No cóż, jest 5 rano.

Dotrwaliśmy do świtu.

Poniżej zdjęcia mojego wehikułu, zwanego tutaj popularnie 自行車 (zì xíng chē) czyli dosłownie "samochodzący pojazd" lub 單車 (dān chē) czyli "pojedynczy samochód"...
Jest strasznie zardzewiały, ma trochę krzywe koło i ciągle skrzypi, ale za 40zł nie należało się spodziewać kokosów. Dokupiłam nawet koszyk, przez co jego wartość wzrosła o 30% :)



Plakietka rejestracyjna, w którą musi być zaopatrzony każdy rower poruszający się po kampusie. Posiada kod kreskowy z naszym numerem studenta, więc jeśli źle zaparkuję i rower zostanie odholowany, dostanę emaila z informacją gdzie go odebrać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz