wtorek, 21 kwietnia 2009

Boracay

Wylądowaliśmy w Caticlan, skąd pływają łódki do Boracay. Dowód na totalny brak organizacji Filipińczyków: bilet na łódkę-25PHP kupujesz na łodzi, ale wcześniej trzeba przejść przez 2 okienka i zapłacić 50PHP terminal fee i 50PHP environmental fee. To jest chyba ich sposób na walkę z bezrobociem. To wszystko mogłaby załatwić jedna pani w okienku, ale oni zatrudniają w tym celu 5 osób. No cóż...Filipiny.

Ale i tak uwielbiam ten kraj...

Boracay-maleńka wysepka, jedna z tysięcy takich na Filipinach, z rajskimi plażami, które znalazły się na liście 10 najpiękniejszych plaż na świecie.

Dotarliśmy tuż przed zmierzchem i następne wyzwanie przed nami-znaleźć nocleg w przystępnej cenie. Bo niby Filipiny są tanie, wszędzie noclegi za 100-200PHP (7-15zł), ale nie na Boracay. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy opcję 200 za głowę w dormitorium, lub 300 w super resorcie. Wybraliśmy droższą, bo w hostelu nawet nie byłoby gdzie przechować cennych rzeczy. W sumie 300PHP to 24zł, więc biorąc pod uwagę warunki to prawie za darmo. Na pierwszą noc ulokowano nas w family villa- domku na 10 osób (ale byliśmy tam sami w czwórkę), bo z powodu świątecznego tygodnia inne pokoje były zajęte. Następnego ranka przenieśliśmy się do normalnego pokoju. Właścicielem jest Amerykanin z Teksasu, bardzo miły starszy pan. Kilkanaście lat temu wybudował ośrodek i teraz sobie mieszka w tym rajskim miejscu. Udało nam się nawet wynegocjować z nim darmowe śniadanie.


Hamaki na podwórku naszego ośrodka.


Następne dni na Boracay-totalny relaks. Rajska plaża z białym piaskiem, czysta woda, palmy kokosowe, drinki za 3zł:-) pyszne jedzenie (w końcu gotowane ziemniaki po 2 miesiącach jedzenia ryżu), świeże owoce, wieczorami piwko, zachód słońca, granie na bębnach i tańce z ogniami na plaży, albo imprezy do rana. Codziennie poznawaliśmy nowych cudownych ludzi. Jednego dnia spotkaliśmy Polaka, który przyjechał tu rok temu na wakacje i tak mu się spodobało, że już rok tam mieszka. Poznaliśmy Tunezyjczyka (oczywiście mamy zaproszenie do Tunezji J:)). Z nim właśnie wybraliśmy się na żeglowanie i nurkowanie. Wynajęliśmy trimaran ze sternikiem, opłynęliśmy wyspę, zatrzymując się w ciekawych miejscach na nurkowanie. Czułam się jak w wielkim akwarium, otoczona kolorowymi roślinami i żyjątkami morskimi. Nawet meduzy nas atakowały, ale niegroźnie.


Full relax.

White Beach, Boracay.

Zachód słońca na Boracay.



Poznaliśmy też Lani, prowadzącą knajpę na plaży, która przygotowała dla nas super pyszną kolację oraz zwariowanych chłopaków z baru obok, którzy wyglądali jak Indianie i codziennie o zachodzie słońca grali na bębnach i tańczyli z płonącymi pochodniami. Chyba najbardziej klimatyczne miejsce na wyspie.

Po prostu Boracay jest fantastyczne, ale co się będę rozpisywać...

Więcej fotek tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz