środa, 2 września 2009

Pociagiem z Nanning do Pekinu

Z Hanoi pojechalismy autobusem do Nanning. Jest to przecietne chinskie miasteczko, 7 milionow mieszkancow, masa wiezowcow nowych i w budowie, nowe drogi. Wyglada jak jakas metropolia.

Z Nanning do Pekinu 28 godzin pociagiem. Wybor miejsc siedzacych okazal sie dobry, bo nawizalismy nowe znajomosci i pocwiczylismy chinski. Ci Chinczycy sa strasznie zabawni. Na poczatku niesmiali, wszyscy sie na nas patrza, bo jestesmy jedynymi bialymi w pociagu. Probuja zagadac po angielsku, ale im nie wychodzi, wiec bardzo sie ciesza, gdy my zaczynamy mowic po chinsku.
Wyjmuje zeszyt z lekcji chinskiego i zaczynamy konwersacje, bardzo uboga, ale zawsze cos.
Po chwili caly wagon schodzi sie do nas, wszyscy chca sluchac i patrzec. Jeden chlopak ma gitare i zaczyna grac. Nawet jedna piosenke po angielsku zaspiewal. Mieszka w Nanning i po wakacjach wraca na studia do miasta lezacego jeszcze za Pekinem. Dojazd zajmuje mu 3 dni, dlatego tylko raz w roku wraca do domu.
Byl jeszcze jeden Chinczyk studiujacy angielski, wiec tlumaczyl jak czegos nie rozumielismy. Niestety szybko wysiadl, wiec musielismy sobie radzic sami.

Wszyscy sa bardzo ciekawscy. Ogladaja nasz przewodnik po Chinach, chca zeby co tam jest napisane. Tlumaczymy ze nasz chinski nie jest az tak zaawansowany. Obok nas jest jedno wolne siedzenie, ktore po chwili zaczyna pelnic funkcje czytelni... Pasazerowie podchodza, przegladaja nasze ksiazki i przygladaja sie nam, po czym odchodza, a na ich miejsce przychodza nastepni.
Chinczycy wychowuja sie w domach, gdzie w malutkich pomieszczeniach mieszka duzo osob, dlatego nie maja europejskiego poczucia prywatnosci. Zachowania uwazane przez nas za wscibskie, dla nich sa zupelnie normalne.
Jest zabawnie i podroz szybko mija.
Za oknem bezkresne pola, na poludniu gory. Pozniej gory sie koncza, przejezdzamy przez zolta rzeke. Gdzieniegdzie wyrastaja nowe wiezowce.

Noc byla ciezka, za duzo ludzi, nie ma sie gdzie rozlozyc. Niektorzy spali na podlodze, pod siedzeniami. Nad ranem duzo ludzi wysiadlo w Zhenzhu, zwolnily sie miejsca, wiec w koncu mozna pospac. Niestety tylko 2 godziny, do nastepnego postoju. Wsiadaja nowi pasazerowie, koniec spania, trzeba sie skompresowac.
Probuje czytac ksiazke, po chwili podchodzi student ekonomii. Przegania pania siedzaca obok, twierdzac, ze chce porozmawiac. Nici z czytania. Najwyrazniej chce pocwiczyc angielski. Sasiedzi zagladaja mi przez ramie, rozmawiaja o nas z innymi. Kazdy przechodzacy pasazer zatrzymuje sie i przyglada sie nam bez skrepowania.

Ciekawe jestem jak w Polsce ludzie reaguja, gdy widza Chinczyka w pociagu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz