Czas w Nyaung Shwe nad jeziorem uplynal na czyszczeniu butow i ubran z blota.
Ola czas spedzila w lozku, a my w trojke wynajelismy lodke i oplynelismy ciekawsze miejsca na jeziorze. Najpierw market podobny jak w Kalaw, tylko wiecej pamiatek dla turystow. Jedna pani gonila mnie przez caly targ probujac wcisnac jakies naszyjniki.
Pozniej lodka zabrala nas do miejsc gdzie wytwarzaja materialy i ubrania, lodzie, srebro, parasolki, papierosy. W kazdym miejscu najpierw pokazywali jak sie co wytwarza, a pozniej mozna bylo kupic te wytwory. Odwiedzilismy tez jedna swiatynie, plywalismy po wioskach na wodzie, gdzie domy stoja na palach i przy kazdym stoi lodka. Takie mini-Wenecje tyle ze drewniane.
Widzielismy kobiety z dlugimi szyjami, ktore normalnie zyja w Kayah State, a tuta jest ich tylko kilka. W tamtejszych wioskach kobieta jest uwazana za ladniejsza jesli posiada dluga szyje. Dlategp kilkunastoletniz dziewczynkom zaklada sie na szyje metalowe obrecze. Z wiekiem zakladaja ich coraz wiecej. W rezultacie kobiety te maja szyja ok. 10cm dluzsze niz przecietny czlowiek i dzwigaja na sobie ok. 8kg metalu. Gdyby zdjely obrecz to glowa opadlaby na bok. W wieku 80 lat obrecz sie sciaga i wtedy owijaja sobie szyje szalikiem, zeby utrzymac glowe na swoim miejscu.
Dziwny jest ten swiat...
Na koniec poplynelismy do klasztoru, gdzie mnisi ucza koty skakac. W nagrode za pokaz skokow koty dostaja przysmaki, ktore chyba zawieraja jakies ziolo, bo po zjedzeniu go wszystkie pozasypialy tam gdzie staly. Lukasz twierdzi ze to cat mint.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz