niedziela, 5 lipca 2009

Singapur

No to dotarliśmy do Singapuru, po 13 godzinach spędzonych w pociągu. Ale nie było najgorzej, bo pociąg miał łóżka i jechaliśmy w nocy, więc mieliśmy całkiem tani nocleg.
Singapur-miasto dość sterylne, za śmiecenie na ulicy spore kary, więc śmieci nie ma. Obowiązuje też masę innych zakazów, np. zakaz żucia gumy na ulicy...
Dzisiaj odwiedziliśmy dzielnicę hinduską i muzułmańską, tam już tak sterylnie nie jest. Zaraz po tym udaliśmy się do dzielnicy finansowej. Olbrzymi kontrast. A wieczorem jeszcze na Clarke Quay, sobotni wieczór, imprezy, ludzie wystrojeni w drogie ciuchy, a do baru wstęp tylko w długich spodniach i nie w japonkach. Dlatego dzisiaj nie weszliśmy.
Upał straszny nawet w nocy, no ale cóż w końcu to prawie równik.


Pociąg nocny relacji Tanah Merah-Singapur.


Gdzieś w Singapurze.


Meczet w Singapurze.


Muzeum Narodowe.


Singapurskie kontrasty... kolonialny budynek, nowoczesny wieżowiec, a obok jeszcze był chiński budynek.


Singapore by night.

Nad rzeką.


Jeden z wieeeeelu odpoczynków dzisiejszego wieczoru.


Ten z kopułą to budynek opery.


Merlion-symbol Singapuru, stworzonko z głową lwa i ciałem ryby.



W nocy nad rzeką jest bardzo klimatycznie, światła wieżowców odbijające się w wodzie, mnóstwo kafejek nad brzegiem. Z każdej restauracji wybiegają kelnerzy i zachęcają, aby u nich zjeść, przekrzykując się przy tym w oferowaniu promocji, np. 2 kufle piwa za darmo i 30% obniżki na jedzenie. Nawet w restauracjach trzeba się targować :)



Moja kolacja: ananas nadziewany ryżem.


Jeszcze zdjęcia z plaży się tu gdzieś zaplątało. Bransoletki-amulety, które dostaliśmy od Ines i Vicenty przed wyjazdem z Tajwanu. Miały nas chronić w podróży i chyba czasami działały, bo kokos spadł metr od wujka, a nie na głowę, a wiewiórka zrobiła kupę na stół jeszcze zanim przynieśli jedzenie...

Ok pora spać bo 3 w nocy jest, a rano znowu trzeba zwiedzać Singapur.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz