czwartek, 2 lipca 2009

Malezja-Pulau Perhentian

Po męczącym zwiedzaniu czas na lenistwo i trochę odpoczynku. A to najlepiej się robi na plaży, pod palmami. Dlatego udaliśmy się na tropikalną malezyjską wyspę. Jedyny problem w tym, że w Malezji-kraju muzułmańskim alkohol jest strasznie drogi, no a wyspa niby nie bezludna, ale bardzo spokojna. Imprez takich jak na filipińskim Boracay niestety nie było.

Tak więc dni na wyspie to totalny relaks, plaża, słońce, czysta woda, w której pływają przeróżne kolorowe rybki.


Aha a propos tego że Malezja jest muzułmańska...szokujący jest widok kobiet ubranych na czarno od stóp do głowy, przy 35 stopniowym upale w Kuala Lumpur i chyba jeszcze bardziej szokujący gdy tak ubrane kobiety są na plaży.



Nasze miejsce do plażowania.


Cozy Chalet, tam mieszkaliśmy. Codzienną gimnastykę zapewniała wspinaczka po schodach do domku.



Nasz ośrodek i plaża przy nim




Plażowanie, odpoczywanie, lenistwo, itp…


Pewnego dnia wybraliśmy się na wędrówkę po dżungli.


Łukasz udający Tarzana.


Wieczór na piwie.


Wujek musiał podtrzymywać palmę, żeby się nie załamała pod moim ciężarem.



Wszystko co dobre szybko się kończy. Jutro opuszczamy rajską wyspę i pociągiem jedziemy do Singapuru, skąd rodzice wracają do Polski, a my zaczynamy wielką podróż po Azji.

W Singapurze wsiadam do pociągu i po 3 miesiącach mam nadzieję wysiąść z pociągu w Polsce (oczywiście z przystankami po drodze).

W planie jest Tajlandia, Birma, Wietnam, Kambodża, Laos, Chiny, Rosja, Ukraina. A co z planu wyjdzie to zobaczymy. W każdym razie w połowie września mam nadzieję pojawić się w Polsce.

Bloga postaram się uzupełniać w miarę możliwości i dostępu do Internetu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz